„W Nowym Jorku betonowa dżungla, w której rodzą się sny. Nie ma tu niczego, czego nie mógłbyś zrobić. Teraz jesteś w Nowym Jorku. Te ulice sprawią, że poczujesz się jak nowy (…) – tak śpiewała Alicia Keys o Nowym Yorku i głównej jego dzielnicy, czyli Manhattanie. Gdzie przy Piątej Alei znajduje się widok prowadzący do samego nieba. Tak właśnie przyciąga turystów, biznesmenów i nowojorczyków Empire State Building, który zapiera dech w piersiach i sprawia swoją smukłą sylwetką ogromne wrażenie.
Nazywano go kiedyś "wieżowcem między wojennym", ponieważ zdążył się wznieść przed amerykańskim kryzysem. Powstał w latach 1929-31 , dzięki pomysłowi i projektowi R. H. Shrevego, T. Lamba oraz A. L. Harmona. Miał być przykładem architektonicznym, który przyciąga spojrzenia, wypełnia panoramę miasta i będzie promieniować energią.
Klasyczna fasada budynku utworzona został ze stali, wapna, granitu, aluminium i cegieł. Dzięki temu powstały w rekordowym tempie 58 tygodni 381 metry wysokości, co daje 102 piętra, lecz razem z wieżą masztową, gdzie znajduje się kolejne 30 pięter, pnie się coraz wyżej i mierzy 449 metrów, a ukoronowaniem całego dzieła jest zwieńczenie elegancką iglicą w stylu art deco. Całość kosztowała 41 milionów dolarów, ale najwidoczniej była warta tych pieniędzy. Wieża pełni największą atrakcję turystyczną, iż sekwencje świetlne znajdujące się tam towarzyszą ważnym uroczystością i zmieniają się w zależności od pór roku. Lecz to nie jedyna atrakcja, przecież mamy jeszcze tarasy widokowe na 86 i 102 piętrze, gdzie można podziwiać panoramę miasta, a przy bezchmurnym niebie można podziwiać 4 sąsiednie stany.
We wnętrzu drapacza chmur znajduje się przepiękny marmurowy hol o wysokości 3 metrów, gdzie znajdują się płaszczyzny z 7 cudami świata, a na 8 jest sam wieżowiec.
Jak można oszczędzać? Chyba nie ma idealnego przepisu na to, gdyż każdego roku budynek zużywa 40 mln kWh prądu i ponad 3 mln żarówek, ściąga największą liczbę turystów (110 mln rocznie) i piorunów, ponieważ jest największym manhattańskim piorunochronem. Historie ma długą, prawie jak z filmu. Lubi ściągać pioruny tak jak samobójców, pierwszym był robotnik, który skoczył przed oddaniem budynku do użytku, a ostatnim prawnik. Jeżeli nie możemy odwiedzić miasta, które nigdy nie śpi, to chociaż odwiedźmy Warszawę, gdzie znajduje się Pałac Kultury i Nauki, a jest bardzo podobnym kształtem do ESB.
"Mogę tu zostać i pisać o życiu albo wyjechać i przeżywać własne."
Carrie Bradshaw
R. H. Shreve, T. Lamb, A. L. Harmon; Biurowiec stal, 1929-1931 Nowy Jork, USA |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz