poniedziałek, 26 grudnia 2011

Tancereczki Degasa

Kadr fotograficzny, jedno spojrzenie i czujesz się jakby "Primabalerina" tańczyła przed Tobą. Dziwne? Po prostu Edgar Degas związał się z impresjonistami i tak mu pozostały tancerki w głowie. Cóż lekkość, barwne tiule i aksamitne baletki potrafią utkwić w pamięci.
Dzięki pastelom obrazy Degasa stają się wyraźne, ostre i charakterystyczne, pokazują intensywne barwy i uwidaczniają najważniejsze elementy w dziełach. Słynna "Primabalerina" kłania się publiczności, przed chwilą pewnie tańczyła swój debiutancki taniec, dlatego na jej twarzy maluje się radość wymieszana z tremą i uśmiechem. Artysta chce jak najgłębiej zrozumieć ludzką psychikę. Co czuje baletnica, kiedy cały świat wiruje wokół niej? Może strach, lęk, szczęścia albo mieszaninę uczuć, które trudno bliżej określić. Reszta postaci na obrazie jest ukryta, wręcz zamazana, bo najważniejsza jest jedna postać.

"Dobry smak nie istnieje! Piękne rzeczy robi się bezwiednie."
Edgar Degas

Edgar Degas, Primabalerina
pastel, 1867-1877
Musee d`Orsay, Paryż


Oto kilka innych tancerek Degasa:

Błękitne tancerki, 1897

Lekcja tańca, 1874

Niebieskie tancerki, 1899

niedziela, 25 grudnia 2011

Wyścig z czasem

  Tak
To jest coś
Biedna konstrukcja człowieczego lęku
Żyrafa kopcąca się pomaleńku
Tak
To jest coś
Coś z tamtej ściany z aspiryny i potu
Ta mordka podobna do roztrzaskanego kulomiotu
Tak
To jest coś
Czemu próchniejecie od brody do skroni
Jaki wam ząbek w pustej czaszce dzwoni
Tak
To jest coś
Coś co nas czeka
Użyteczne i groźne
Jak noga
Jak serce
Jak brzuch i pogrzebacz
Ciemna mogiła człowieczego nieba
Tak
To jest coś
O wiersz ja ten piszę
Sobie a osłom
Dwom zreumatyzowanym
Jednemu z bólem zęba
Oni go pojmą
Tak
To jest coś
Bo życie
Znaczy:
Kupować mięso Ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso
I robić z mięsa I myśleć z mięsem
I w imię mięsa Na przekór mięsu
Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa
Szczególnie szczególnie w obronie mięsa
A ONO SIĘ PALI
Nie trwa
Nie stygnie
Nie przetrwa i w soli
Opada
I gnije
Odpada
I boli
Tak
To jest coś
Stanisław Grochowiak - "Płonąca żyrafa"
 
Salvador Dali, Płonące żyrafy
olej na płótnie, 1937
Muzeum Sztuki, Bazylea
O tym obrazie nie trzeba dużo pisać, ponieważ Salvador Dali świetnie ukazał abstrakcyjną postać kobiecą wykraczającą poza jakiekolwiek granice kanonu piękna.  Pośrodku niebieskiego pustkowia widać postać kobiecą, która "płonie", a jej ciało jest już w stanie rozkładu, ten obraz trochę przypomina "Rozmowę mistrza Polikarpa ze Śmiercią", kiedy to śmierć jest niepokonana i nie da się z nią wygrać. 
Ciężko patrzeć na kobietę, której kościste ciało nie jest już pokryte skórą, podpiera się na kulach, a pomiędzy jej podartymi ubraniami widać wystające z jej ciała otwarte szuflady. Każda szuflada to doświadczenia życiowe, które uczą nas jak postępować i kształtują ludzką psychikę. Ciemne zakątki psychiki człowieka nie są jednoznaczne, dlatego ten obraz można interpretować w różny sposób.

sobota, 24 grudnia 2011

Kult kobiecości...

Hmm potęga kobiecości, która potrafi podniecić mężczyzn do granic możliwości, czemu nie? Przynajmniej dla Gustava Klimta, który po raz kolejny chce oddać kobietą hołd oraz uwielbienie zawarte w ich kobiecości. Nie ma co się dziwić, w końcu z dnia na dzień kobiety stają się coraz bardziej świadome swoich atutów i wykorzystują je, aby uwodzić mężczyzn. Poza tym przy tych względach stracili troszkę mężczyźni już nie są aż tak bardzo pewni siebie ani płcią dominującą. 
"Boski orgazm Danae" jest przesiąknięty spokojem oraz harmonią, lecz przeplata się ze szczyptą erotyzmu i seksualności. Nagle kobiety stały się samowystarczalne, ponieważ mężczyźni myśleli tylko o swoich potrzebach i pragnieniach. Ten obraz można interpretować na wszelaki sposoby, ponieważ słynna Danae jest wielką zagadką dla odbiorcy. Nie wygląda jak kobieta, która jest samowystarczalna dla siebie, lecz jakby przeżyła przed chwilą coś niezwykłego z mężczyzną, który za nią szaleje. 
Klimt nadał obrazowi magiczny nastrój ukazując trochę mityczną scenerię oraz najwyższą rozkosz. Oczywiście na tym obrazie nie mogło zabraknąć duszy mężczyzny, który pojawia się jako dwa czarne prostokąty zagubione w tym obrazie na tle rozlewających się złotych elementów. Dzieło zostało okrzyknięte "najbardziej zmysłowym dziełem w historii sztuki" i z tym się zgodzę, piękna kobieta mimo sceny masturbacji odsłania przed nami swoją kobiecość, nie ukrywa wstydu i oddaje się własnym, cielesnym rozkoszą. 

„W jej krągłej zmysłowości, w eliptycznym zarysie jej skulonej postaci, w twarzy zaróżowionej i omdlewającej z rozkoszy, w dłoni skurczonej od napięcia erotycznego została wyrażona w najwyższym stopniu istota kobiecości.”
Eva di Stefano

Gustav Klimt, Danae
olej na płótnie, 1907-1908
Galerie Würthle, Wiedeń

piątek, 23 grudnia 2011

A może jednak coś więcej?!

Nieważne z czym lub kim kupimy kalendarza na nowy rok, lecz jaki będzie tworzyć efekt końcowy przez cały najbliższy rok. Niektórych kręcą kalendarze z pieskami, kotkami albo kucykami i nie wiadomo z czym tam jeszcze (pozdrawiam wszystkich zoologów, zoofilów oraz innych miłośników zwierząt), ale czy taki kalendarz zrobi na nas wrażenie?! Myślę, że nie... przynajmniej na mnie. Lubie jak coś mnie poruszy i zrobi na mnie ogromne wrażenie, bo patrzenie na włochatą i przyjazną mordkę zwierzaczka po prostu po mnie spływa. 
Zdjęcie z kalendarza musi mieć to COŚ, co przykuje naszą uwagę i będziemy je pamiętać przez długi czas. Co tu dużo pisać, lepiej pokazać zaskakujące zdjęcia na kolejne 12 miesięcy.

Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień

środa, 14 grudnia 2011

Najdroższe zdjęcia świata!? Czy są w ogóle tego warte?

Zdjęcie jest pewnego rodzaju zagadką i zawsze ma duszę. Oglądając najdroższe zdjęcia świata za marne kilkanaście milionów dolarów ciężko uwierzyć, że taka fotografia może kosztować aż tyle, a kolekcjonerzy są w stanie zapłacić za nie każdą cenę. Trudno się dziwić sztuka kosztuje, a zwłaszcza ta współczesna, której zwykły człowiek nie rozumie. To jest jak chwyt marketingowy: zrób dziwne zdjęcie, a zgarniesz za nie niezłą kasę... 
Zapytajmy kogoś co myśli na temat zdjęć tych najdroższych a tych z własnego albumu rodzinnego. Odpowiedź jest prosta i raczej niczym nie zaskakuje, woli zdjęcia z albumu rodzinnego, które mają to coś i wiążą się ze wspomnieniami. 
Te zdjęcia są dość specyficzne, dziwne i nie ma w nich nic nadzwyczajnego, mimo ich wartości. Może mnie jest ciężko szacować wartość tych zdjęć, ale na pewno nie powiesiłabym ich na ścianie w salonie.

 Oto kilka z nich:
Edward Weston "Nude", 1925
 1 609 000 dolarów

Edward Steichen "Pond-Moonlight", 1904
2 928 000 dolarów
Alfred Stieglitz "Georgia O`Keeffe" (Nude), 1919
1 360 000 dolarów
Cindy Sherman "Untitled 96", 1981
3 900 000 dolarów
Richard Prince "Untitled (Cowboy)", 2001-2002
3 401 000

czwartek, 1 grudnia 2011

Strach ma wielkie oczy...

Czego ludzie tak naprawdę się boją? ...możliwe, że własnego sumienia, a może innych, których spotykają przypadkiem na swojej drodze. Patrząc na obraz Muncha "Krzyk" sama siebie zaczynam się bać i nie dlatego, że jestem straszna tylko przez to, że ten obraz wygląda jak najgorszy koszmar z moich snów. Postać na obrazie trochę przypomina dziewczynę wychodzącą z telewizora w filmie "Ring", widać tu dość duże podobieństwo.
Z cyklu "Fryz życia" ten obraz jest najgorszy ze względu na samego bohatera obrazu. Niezwykłe niebo, skarpa, poręcz i ta postać, jeszcze tylko brakuje samobójstwa na tym obrazie i mamy idealny obraz zgrozy. Obrazy Munch "Rozpacz", "Krzyk" i "Melancholia" odzwierciedlają trudne dzieciństwo artysty. 
Można łatwo zauważyć, że dzieło żyje własnym życiem ze względu na niespokojne linie nieba i wody oraz na wygiętą postać, brak tutaj jakiejkolwiek harmonii. Twarz postaci namalowana jest w prosty sposób, podobna do jakiejś zjawy, co ułatwia jej również szeroko otworzyć usta do słynnego krzyku.
Sam artysta tak opisał "Krzyk", dzięki swoim halucynacją, które przeżywał malując obraz: 
"Jednego wieczoru szedłem górską drogą koło Kristianii - razem z dwoma przyjaciółmi... Słońce zaszło... było to tak jakby płonący miecz krwi rozciął na oścież sklepienie nieba - atmosfera zmieniła się w krew z oślepiającymi językami ognia - wzgórza stały się granatowe - fiord miał odcień zimnej niebieskości - wśród żółtych i czerwonych kolorów - które jaskrawieją krwawoczerwono - na drodze - i poręcz - twarze moich towarzyszy stały się żółto-białe - poczułem coś jak wielki krzyk - i naprawdę usłyszałem wielki krzyk".
Artysta wciąż rozpaczał nad swoim trudnym początkiem życia, dlatego wciąż pojawiały się coraz to nowsze wersje krwawego nieba, które oddawały emocje norweskiego malarza.

"Myślę, że strach, jaki odczuwa człowiek stojący nad przepaścią, w rzeczywistości jest raczej tęsknotą. Tęsknotą za tym, żeby rzucić się w dół - albo lecieć z rozpostartymi ramionami"
Isabel Abedi

Edward Munch, Krzyk
pastel, 1893
Galeria Narodowa, Oslo
 

piątek, 25 listopada 2011

Andy Warhol i jego wielokrotna ikona kina

Jak kiedyś śpiewał Artur Rojek "Na mym lustrze zostawiłaś swoje usta; Przy jej zdjęciu spędzam całą noc; Szesnaście lat, mój pierwszy raz; Z twarzą Marilyn Monroe" tak sam Andy Warhol zrobił ze śmierci i twarzy słynnej ikony kina wielkie boom oddziaływające na kulturę masową. Każde jego dzieło jest stworzone z fotografii, ścinków z gazet i farb akrylowych. Dlatego jego dzieła są oryginalne i bardzo autorskie przy minimalnym wysiłku można otrzymać maksimum efektu. Choć już nie raz nawet po śmierci artysty krytycy na jego sztuce nie pozostawiają suchej nitki.
Marilyn Monroe w jego sztuce stała się kolejnym artykułem konsumpcyjnym, który trzeba sprzedać, a nie zastanawiać się kim ona tak właściwie była, potraktował ją bez emocji w dość banalny sposób i przedmiotowo. Gwiazda na tym obrazie jest odrealniona i wskrzeszona, w końcu obraz powstał niedługo po śmierci Marilyn Monroe. Fotografie połączył z farbami akrylowymi, którymi zamalowywał według niego niedoskonałości obrazu. Można zauważyć, że jej twarz jest płaska, przypomina bardziej maskę, niż realną twarz, a jej włosy są zwykłą plamą. To kolory dodają dziełu pop - art`owski styl i oddając najgłębsze cienie chciał uwidocznić kontury. Wszystko stworzone jest w seryjnej, kontrastowej kompozycji komiksu, czyli serigrafii. Można tylko stwierdzić, że sztampowość tutaj nie łączy się z rzeczywistością. 

Andy Warhol, Portret Marilyn Monroe
serigrafia, 1964
Niedersachsisches Landesmuseum, Hanower
 

środa, 23 listopada 2011

Kolorowe wspomnienia

Górnośląska artystka prezentuje na swoich płótnach ulotność chwili, którą uchwyciła tu i teraz, jest ona unikalna i niezapomniana jak wspomnienia na starej fotografii. Za pomocą farb olejnych maluje dość charakterystycznych ludzi, przedmioty czy także zachowania społeczne. Taka właśnie jest Agata Sobczyk, bo właśnie o niej tu mowa. Ukończyła krakowskie ASP z oddziałem zamiejscowym w Katowicach na wydziale grafiki. Jest malarką, która zabiera nas w podróże te bardzo dalekie jak i te bliskie, które dzieją się wokół nas. Gra kolorów pokazuje, iż świat jest różnobarwny, kontrastowy i toczy się własnym życie nie zważając na czas. Na kilkunastu centymetrach kwadratowych można znaleźć jedną opowieść o wielu wątkach, która na przykład składa się z kilku części (głównej i dwóch pobocznych, czyli słynne poliptyki). Sztuka współczesna jest czymś niebanalnym dla człowieka bez wyobraźni, dla którego kilka kropek i kresek nic nie znaczą. Inspiracje artystka czerpie z otaczającego ją świata: pejzaże, krajobraz miejski czy industrialny oraz napotkanych przypadkiem ludzi.

czwartek, 17 listopada 2011

Promenada, małyszówki i odrobina spokoju...

Zimne powietrze z samego ranka, które otula Cię i jeszcze chłodne promyki słońca zaglądają przez okno. Budzisz się i widzisz piękno natury... góry pokryte nadal poranną mgłą i tą błogą cisze. Tak właśnie można poczuć się w Wiśle z samego rana. Jesteś tylko Ty i góry wokół Ciebie, nic więcej. W Wiśle nie mam nic specjalnego można tylko odpocząć wylegując się przez pół dnia i pół nocy na tarasie spoglądając na niebo.



Przechadzając się po słynnej już promenadzie wiślańskiej można obkupić się w regionalne pamiątki oraz skosztować góralskich potraw. Regionalny przysmakiem, który jest symbolem Wisły są małyszówki, słynne ciastka z kremem na cześć naszego skoczka Adama Małysza. 
Stojąc na samym środku rynku w kształcie kwadratu można dostrzec domy wczasowe na samym szczycie gór, ratusz tuż za swoimi plecami, kościół ewangelicki, który jest przykładem architektury klasycystycznej i ponad to na ścianie południowej wisi zegar słoneczny, który wskazuje mieszkańcom godzinę. W oddali widać regionalne beskidzkie muzeum oraz słynny z lat 70 dom handlowy "Sosna". Największą atrakcją dla turystów jest najnowsza skocznia narciarska w Wiśle Malince, modernistyczne przykrycie namiotowe nad amfiteatrem żeby z nieba nie padał deszcz, ani nie raziły promienie słoneczne oraz Zamek Prezydencki, który został zaprojektowany przez Adolfa Szyszko - Bohucza w 1930 roku i jest aktualnie rezydencją zimową prezydenta. Niedawno Zamek Prezydencki został odrestaurowany, jest przepiękną willą z ogromnymi drewnianymi oknami, przestronnymi pokojami i marmurowymi schodami oraz z imponującym ogrodem.






Beskid Cieszyński cieszy się dość dużą popularnością, w końcu jest on miejscowością wypoczynkową oraz tam ma swój początek rzeka Wisła, która wypływa ze stoków Baraniej Góry. Wypływają stamtąd dwa strumyczki białej i czarnej Wisełki, które łączą się we właściwą rzekę w Wiśle Malince.
Zaś zapora w Wiśle Czarnej jest idealnym miejscem na spacer, choć nie polecam iść piechotą w sandałach z miasta (słynnej promenady) pod zaporę, ponieważ to tylko około 7 km w jedną stronę, lecz dla pocieszenia można powiedzieć, że można cieszyć się otaczającą nas naturą przez pół drogi, kiedy idzie się przez park, gdzie można przechadzać się wiszącymi nad rzeką pomostami.


środa, 16 listopada 2011

I like... Czeladź

Powiew jeszcze ciepłego wiatru, spadające kolorowe liście nad głową i ta cisza wokół. Tak właśnie wita nas Czeladź. Każdy się dziwi, co jest takiego intrygującego w tym mieście, że warto za każdym razem tam wrócić. Myślę, że zaskakująca historia oraz harmonijny klimat miasta, gdzie można wypocząć i dobrze się bawić. Miasto zostało odkupione od klasztoru w Staniątkach w XIII wieku przez księcia Władysława opolskiego. Być może miasto nie cieszy się już takim prestiżem jak w średniowieczu, kiedy leżało na główny szlaku kupieckim oraz wszyscy czeladzianie osiadali się tutaj. Teraz to jest raczej skromne miasto, w którym można wieść spokojne życie na czeladzkim rynku.


Miasto jest podzielone na dwie części, jedną z nich są współczesne osiedlowe bloki z wielkiej betonowej płyty, zaś druga pokazuje, że miasto było kiedyś dworkiem szlacheckim z ogromnymi już teraz nieużytkami rolnymi i sadami. Za każdym razem spacer po mieście jest pełen wspomnień każde miejsce jak dla mnie ma  swoją historie i czasem smutne zakończenie. Tak jak nieszczęśliwa miłość, która gdzieś się rozmywa w rzeczywistości i trudno o nową. 
Dawna kopalnia Saturn jest dużym, smutnym obiektem, o którym już wszyscy zapomnieli. Wchodząc na teren kopalni można poczuć się samotnym i opuszczonym, tak jakby się było ostatnim człowiekiem na ziemi. Nikogo nie ma tylko jesienny wiatr burzy Ci włosy i nagle widać te opuszczone budynki, które kiedyś były miejscem pracy wielu osób. Tylko w jednym z nich, czyli dawnej konduktorowni jest Galeria Sztuki "Elektrownia".

Dość ciekawszym i o wiele żywszym miejscem pod względem chociażby architektonicznym jest neoromański kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Budowla sakralna zbudowana w XIX wieku z prostokątów na planie kwadratu, gdzie każdym element kolejnej części jest idealnie zespolony ze sobą... ogólnie rzecz biorąc dużo pojawia się prostych brył geometrycznych, które są pokryte z zewnątrz cegłami. Zaś wewnątrz kościoła można poczuć się przygniecionym ogromem budowli, na ścianach wiszą święte obrazy a ponad balustradami widać piękne witraże, które wpuszczają do środka kolorowe promyki słońca. Stojąc w samym centrum kościoła dostrzegamy rząd kolumn i rząd balustrad ciągnący się przez całą długość budowli oraz kilka naw bocznych, spoglądając na sufit dostrzegamy łuki ostre.

Co tu dużo pisać miasto jest piękne i to nie tylko ze względu na dawną historię czy przyrodę, którą się otacza, lecz za sprawą architektury. Czeladź posiada posiadłość wzorowaną znów na styl neoromański, trochę przypominająca dawnym dworek, gdzie obecnie znajduje się pałac stanu cywilnego i restauracja "Pod Filarami", ten budynek został wybudowany przez kopalnie "Saturn". Nie dziwi też nikogo historia starego biurowca, który nagle stał się czymś czcigodnym dla ciała i ducha, czyli "Termy Rzymskie", gdzie można się odmłodzić i opalać nago pod błękitnym niebem nad Pompejami. 


Czeladź wiosną rozkwita na nowo każdego roku, latem pachnie zerwanymi jabłkami z ogródka babci, jesienią wiatr rozrzuca kolorowe liście na ulice, zaś zimą oszronione pola pokazują nam swe uroki.