piątek, 25 listopada 2011

Andy Warhol i jego wielokrotna ikona kina

Jak kiedyś śpiewał Artur Rojek "Na mym lustrze zostawiłaś swoje usta; Przy jej zdjęciu spędzam całą noc; Szesnaście lat, mój pierwszy raz; Z twarzą Marilyn Monroe" tak sam Andy Warhol zrobił ze śmierci i twarzy słynnej ikony kina wielkie boom oddziaływające na kulturę masową. Każde jego dzieło jest stworzone z fotografii, ścinków z gazet i farb akrylowych. Dlatego jego dzieła są oryginalne i bardzo autorskie przy minimalnym wysiłku można otrzymać maksimum efektu. Choć już nie raz nawet po śmierci artysty krytycy na jego sztuce nie pozostawiają suchej nitki.
Marilyn Monroe w jego sztuce stała się kolejnym artykułem konsumpcyjnym, który trzeba sprzedać, a nie zastanawiać się kim ona tak właściwie była, potraktował ją bez emocji w dość banalny sposób i przedmiotowo. Gwiazda na tym obrazie jest odrealniona i wskrzeszona, w końcu obraz powstał niedługo po śmierci Marilyn Monroe. Fotografie połączył z farbami akrylowymi, którymi zamalowywał według niego niedoskonałości obrazu. Można zauważyć, że jej twarz jest płaska, przypomina bardziej maskę, niż realną twarz, a jej włosy są zwykłą plamą. To kolory dodają dziełu pop - art`owski styl i oddając najgłębsze cienie chciał uwidocznić kontury. Wszystko stworzone jest w seryjnej, kontrastowej kompozycji komiksu, czyli serigrafii. Można tylko stwierdzić, że sztampowość tutaj nie łączy się z rzeczywistością. 

Andy Warhol, Portret Marilyn Monroe
serigrafia, 1964
Niedersachsisches Landesmuseum, Hanower
 

środa, 23 listopada 2011

Kolorowe wspomnienia

Górnośląska artystka prezentuje na swoich płótnach ulotność chwili, którą uchwyciła tu i teraz, jest ona unikalna i niezapomniana jak wspomnienia na starej fotografii. Za pomocą farb olejnych maluje dość charakterystycznych ludzi, przedmioty czy także zachowania społeczne. Taka właśnie jest Agata Sobczyk, bo właśnie o niej tu mowa. Ukończyła krakowskie ASP z oddziałem zamiejscowym w Katowicach na wydziale grafiki. Jest malarką, która zabiera nas w podróże te bardzo dalekie jak i te bliskie, które dzieją się wokół nas. Gra kolorów pokazuje, iż świat jest różnobarwny, kontrastowy i toczy się własnym życie nie zważając na czas. Na kilkunastu centymetrach kwadratowych można znaleźć jedną opowieść o wielu wątkach, która na przykład składa się z kilku części (głównej i dwóch pobocznych, czyli słynne poliptyki). Sztuka współczesna jest czymś niebanalnym dla człowieka bez wyobraźni, dla którego kilka kropek i kresek nic nie znaczą. Inspiracje artystka czerpie z otaczającego ją świata: pejzaże, krajobraz miejski czy industrialny oraz napotkanych przypadkiem ludzi.

czwartek, 17 listopada 2011

Promenada, małyszówki i odrobina spokoju...

Zimne powietrze z samego ranka, które otula Cię i jeszcze chłodne promyki słońca zaglądają przez okno. Budzisz się i widzisz piękno natury... góry pokryte nadal poranną mgłą i tą błogą cisze. Tak właśnie można poczuć się w Wiśle z samego rana. Jesteś tylko Ty i góry wokół Ciebie, nic więcej. W Wiśle nie mam nic specjalnego można tylko odpocząć wylegując się przez pół dnia i pół nocy na tarasie spoglądając na niebo.



Przechadzając się po słynnej już promenadzie wiślańskiej można obkupić się w regionalne pamiątki oraz skosztować góralskich potraw. Regionalny przysmakiem, który jest symbolem Wisły są małyszówki, słynne ciastka z kremem na cześć naszego skoczka Adama Małysza. 
Stojąc na samym środku rynku w kształcie kwadratu można dostrzec domy wczasowe na samym szczycie gór, ratusz tuż za swoimi plecami, kościół ewangelicki, który jest przykładem architektury klasycystycznej i ponad to na ścianie południowej wisi zegar słoneczny, który wskazuje mieszkańcom godzinę. W oddali widać regionalne beskidzkie muzeum oraz słynny z lat 70 dom handlowy "Sosna". Największą atrakcją dla turystów jest najnowsza skocznia narciarska w Wiśle Malince, modernistyczne przykrycie namiotowe nad amfiteatrem żeby z nieba nie padał deszcz, ani nie raziły promienie słoneczne oraz Zamek Prezydencki, który został zaprojektowany przez Adolfa Szyszko - Bohucza w 1930 roku i jest aktualnie rezydencją zimową prezydenta. Niedawno Zamek Prezydencki został odrestaurowany, jest przepiękną willą z ogromnymi drewnianymi oknami, przestronnymi pokojami i marmurowymi schodami oraz z imponującym ogrodem.






Beskid Cieszyński cieszy się dość dużą popularnością, w końcu jest on miejscowością wypoczynkową oraz tam ma swój początek rzeka Wisła, która wypływa ze stoków Baraniej Góry. Wypływają stamtąd dwa strumyczki białej i czarnej Wisełki, które łączą się we właściwą rzekę w Wiśle Malince.
Zaś zapora w Wiśle Czarnej jest idealnym miejscem na spacer, choć nie polecam iść piechotą w sandałach z miasta (słynnej promenady) pod zaporę, ponieważ to tylko około 7 km w jedną stronę, lecz dla pocieszenia można powiedzieć, że można cieszyć się otaczającą nas naturą przez pół drogi, kiedy idzie się przez park, gdzie można przechadzać się wiszącymi nad rzeką pomostami.


środa, 16 listopada 2011

I like... Czeladź

Powiew jeszcze ciepłego wiatru, spadające kolorowe liście nad głową i ta cisza wokół. Tak właśnie wita nas Czeladź. Każdy się dziwi, co jest takiego intrygującego w tym mieście, że warto za każdym razem tam wrócić. Myślę, że zaskakująca historia oraz harmonijny klimat miasta, gdzie można wypocząć i dobrze się bawić. Miasto zostało odkupione od klasztoru w Staniątkach w XIII wieku przez księcia Władysława opolskiego. Być może miasto nie cieszy się już takim prestiżem jak w średniowieczu, kiedy leżało na główny szlaku kupieckim oraz wszyscy czeladzianie osiadali się tutaj. Teraz to jest raczej skromne miasto, w którym można wieść spokojne życie na czeladzkim rynku.


Miasto jest podzielone na dwie części, jedną z nich są współczesne osiedlowe bloki z wielkiej betonowej płyty, zaś druga pokazuje, że miasto było kiedyś dworkiem szlacheckim z ogromnymi już teraz nieużytkami rolnymi i sadami. Za każdym razem spacer po mieście jest pełen wspomnień każde miejsce jak dla mnie ma  swoją historie i czasem smutne zakończenie. Tak jak nieszczęśliwa miłość, która gdzieś się rozmywa w rzeczywistości i trudno o nową. 
Dawna kopalnia Saturn jest dużym, smutnym obiektem, o którym już wszyscy zapomnieli. Wchodząc na teren kopalni można poczuć się samotnym i opuszczonym, tak jakby się było ostatnim człowiekiem na ziemi. Nikogo nie ma tylko jesienny wiatr burzy Ci włosy i nagle widać te opuszczone budynki, które kiedyś były miejscem pracy wielu osób. Tylko w jednym z nich, czyli dawnej konduktorowni jest Galeria Sztuki "Elektrownia".

Dość ciekawszym i o wiele żywszym miejscem pod względem chociażby architektonicznym jest neoromański kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Budowla sakralna zbudowana w XIX wieku z prostokątów na planie kwadratu, gdzie każdym element kolejnej części jest idealnie zespolony ze sobą... ogólnie rzecz biorąc dużo pojawia się prostych brył geometrycznych, które są pokryte z zewnątrz cegłami. Zaś wewnątrz kościoła można poczuć się przygniecionym ogromem budowli, na ścianach wiszą święte obrazy a ponad balustradami widać piękne witraże, które wpuszczają do środka kolorowe promyki słońca. Stojąc w samym centrum kościoła dostrzegamy rząd kolumn i rząd balustrad ciągnący się przez całą długość budowli oraz kilka naw bocznych, spoglądając na sufit dostrzegamy łuki ostre.

Co tu dużo pisać miasto jest piękne i to nie tylko ze względu na dawną historię czy przyrodę, którą się otacza, lecz za sprawą architektury. Czeladź posiada posiadłość wzorowaną znów na styl neoromański, trochę przypominająca dawnym dworek, gdzie obecnie znajduje się pałac stanu cywilnego i restauracja "Pod Filarami", ten budynek został wybudowany przez kopalnie "Saturn". Nie dziwi też nikogo historia starego biurowca, który nagle stał się czymś czcigodnym dla ciała i ducha, czyli "Termy Rzymskie", gdzie można się odmłodzić i opalać nago pod błękitnym niebem nad Pompejami. 


Czeladź wiosną rozkwita na nowo każdego roku, latem pachnie zerwanymi jabłkami z ogródka babci, jesienią wiatr rozrzuca kolorowe liście na ulice, zaś zimą oszronione pola pokazują nam swe uroki.

sobota, 12 listopada 2011

Krótka historia modowej biblii

Największe czasopismo wszech czasów wychodzące od końca XIX wieku, czyli Vogue (po włosku znaczy moda). Właśnie to jest najważniejsze pismo kobiece w świecie mody i modelingu dla wielu stylowych kobiet na cały świecie, a dokładniej w 18 krajów, gdzie czasopismo jest wydawane. Najbardziej znany jest Vogue amerykański, której pierwszą redaktor naczelną była Edna Woolman Chase. Aktualnie pismem kieruje Anna Wintour, która jest ikoną mody i wybrała ważne cele dla jej pisma: moda i życie gwiazd, lecz niektóre artykuły dotyczą również dziedzin sztuki oraz polityki.
Obecnie na okładach czasopisma pojawiają się znane top modeli w kreacjach znanych projektantów takich jak Dolce & Gabbana, Versace, Chanel oraz Karla Lagerfelda, lecz na początku kariery pisma nie było tak różowo, ponieważ na okładach pojawiały się co prawda piękne kobiety, ale namalowane przez artystów. To była bardzo finezyjne okładki.

"Moda, w której nie możesz wyjść na ulicę, nie jest modą" 
Coco Chanel

Oto kilka okładek z początku XX wieku:










piątek, 4 listopada 2011

Ochy i achy nad sztuką Pollocka

Tragiczny życiorys nie zmienił Jacksona Pollacka, mimo wszystko wciąż tworzył swoje dzieła techniką drippingu, dzięki któremu awangardowa sztuka stała się bardzo cenna. Jego malarstwo gestu polegało na rozpryskiwaniu farby na płótnie, to właśnie był jego styl. Swoje dzieła doprowadzał do "nowej wizji artystycznej" za każdym razem wybierając inny fragment obrazu. Albo dzieło miało nową duszę albo trzeba było zacząć je od nowa. Sam twierdził, że "nigdy nie traci kontroli nad tym, co robi", dlatego w pewnym momencie jego dzieła aktu tworzenia czegoś niezwykłego, dość kreatywnego i zrealizowanego.
Obraz prezentowany przeze mnie jest ostatnim w karierze Pollocka, uznawane za arcydzieło ponad to obraz nie został sprzedany prywatnemu koneserowi sztuki tak jak reszta dzieł artysty. W końcu po śmierci Pollocka jego obrazy nie cieszyły się dużym uznaniem, były sprzedawane na aukcjach w Ameryce za kilka tysięcy dolarów. Dzisiaj obrazy są sprzedawane za miliony dolarów.
"Niebieskie tyczki" dla zwykłego człowieka są tanią mozaiką nie wnoszącą czegokolwiek w sztukę, poza tym każdy potrafi zrobić parę kresek i kropek, lecz ten obraz ma duszę. Na ogromnym płótnie tyczki zostały odciśnięte przez artystę, poza tym widać kilka warstw farby, co oznacza że obraz był jeszcze poprawiany, dlatego dla spójności obrazu tyczki zostały odciśnięte na samym końcu. Dzieło jest pełne ekspresji, widać oddanie się całkowite sztuce. Tego typu dzieła powstawały stosunkowo szybko przy pomocy emulsji lub farb przemysłowych, można wywnioskować że liczyła się ilość nie jakość.

"Kiedy maluję, nie zdaje sobie sprawy z tego, co robię... ponieważ malowanie żyje swoim własnym życiem"
Jackson Pollock

Jackson Pollock, Niebieskie tyczki,
różne farby na płótnie, 1952,
National Gallery, Canberra

czwartek, 3 listopada 2011

Samotność, nagość w wizji młodego artysty

Krzysztof Powałka jest absolwentem ASP w Katowicach na wydziale Malarstwa oraz Liceum Plastycznego w Dąbrowie Górnieczej. Młody i zdolny artysta zdobył uznanie swoich profesorów, dzięki cyklowi obrazów pt. "Problemy Malarstwa - Muza Opuszczona". Na codzień artysta mieszka w pięknej Barcelonie, trudno go zastać w Polsce. Jeśli jest już tutaj to urzęduje w pracowni swojego ojca również artysty w Czeladzi. 
Artysta-plastyk jest również grafikiem, witrażownikiem oraz doskonały malarzem, który potrafi odzwierciedlić na płótnie niedoskonałości ludzkiego ciała, problemy i kłopoty pokazane w mimice twarzy bohatera obrazu oraz samotność. Każda postać na jego obrazie jest wyobcowana, zmagająca się z własnymi nałogami i troskami.